wtorek, 26 lutego 2013

Triana i flamenco

"Triaaaanaa, triaaaana...." to słowo przewija się wielokrotnie w utworach flamenco. O co chodzi?
Triana to dzielnica Sewilli, znana jako kolebka flamenco. Dziś jednak próżno szukać tancerzy na ulicach czy cyganów z gitarami. Najlepsi wraz z muzyką przenieśli się do akademii i teatrów, gdzie można przekuć pasję w dochodowy sposób na życie.



W Sewilli jest mnóstwo szkół tańca, a jeszcze więcej grup organizujących pokazy. Ba! Jest nawet Muzeum Flamenco. Ja zamarzyłam sobie znaleźć takie miejsce w dzielnicy Triana, gdzie ludzie po prostu spotykają się, żeby razem pośpiewać, potańczyć... Zobaczcie, co udało mi się znaleźć, dzięki pomocy tubylców:

 T de Triana  - c/ Betis 20, Sewilla

Adres znajdziecie bez problemu, gdyż jest to alejka spacerowa tuż przy rzece. Lokal oferuje oczywiście każdego rodzaju napoje jak i bogate menu przekąsek. Mnie jednak najbardziej interesowała informacja na temat pokazów, które 2 dni w tygodniu odbywały się na małej scenie wewnątrz lokalu. Bar w ten wieczór był oblegany przez ogromną ilość turystów, ale udało mi się znaleźć wygodną miejscówkę na podłodze. Zobaczcie:



Mimo to, postanowiłam poszukać dalej... dosłownie kilka kroków dalej, na tej samej ulicy, znalazłam bar 

Lo Nuestro - c/Betis 31, Sewilla

Przyznaje, że nie zagrzałam tu miejsca... lokal nie przypadł mi do gustu, wydał mi się dość... snobistyczny. Poza tym kilku "naganiaczy" pod barem ściągało klientelę, a ja nie przepadam za tego rodzaju promocją.
Ale to moje subiektywne odczucie :) Nie musicie się ze mną zgadzać :) A opinie możecie sobie wyrobić sami odwiedzając to miejsce, lub zaglądając na YouTube, gdzie filmików z "Lo Nuestro" jest aż nadto. Podobnie jak z "El Rejoneo", który jest tuż obok.

La Anselma - c/ Pages de Corro 49, Sewilla

Na liście miejsc poleconych przez sympatycznego starszego pana w jednej z tawern, pozostała nam ostatnia pozycja: "Bar u Anselmy"... to był strzał w dziesiątkę :)
Przechodziliśmy obok tego lokalu w ciągu dnia, i nic nie zdradzało tego, jak bardzo miejsce to przeobraża się w nocy. Żadnego baneru, szczelnie zamknięte żaluzje, szary budynek na rogu. Zupełnie odwrotnie niż w bajce o Kopciuszku, gdzie o północy czar pryska, tak tutaj po północy Anzelma podnosiła rolety i lawirując między krzesełkami niczym królowa nocy zaczynała czarować zgromadzonych gości. Klimat biesiadny, atmosfera bardzo luźna, lokal niewielki, panowie grają, wszyscy śpiewają, a jak ktoś ma ochotę to i zatańczy.


Bar opuściłam grubo po 2 w nocy, jednak widać było, że pozostałym biesiadnikom ani w głowie powrót do domu, mimo, że był to środek tygodnia. Taki to andaluzyjski rozkład dnia :) Kto by się tam przejmował krótką nocą, skoro nazajutrz znów będzie sjesta...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz