sobota, 2 lutego 2013

mała czarna z dodatkami

Na chandrę, na popsute auto, na zapalenie oskrzeli, ale i na leniwy sobotni poranek, na rozkoszne wstawania obojętnie którą nogą... mam jedną receptę... mała czarna :) Wytrawnym znawcą tematu nie jestem, ale zapach aromatycznej kawy z mojej małej kawiarki świszczącej na gazie jest dla mnie gwarancją udanego dnia :) Chyba już nawet nie o sam smak chodzi, ale o pełną, niespieszną celebrację tego rytuału... Ręczne mielenie ziaren, parzenie, a potem jeszcze tylko moja mała filiżaneczka (skarb wyszperany na targu staroci w Brukseli) i kilka kropel Bayleis'a...

filiżanka:)
Ten patent sprzedała mi właścicielka tego słonecznego uśmiechu :)
Do zestawu "pełni szczęścia" brakuje jeszcze tylko cynamonowa bułeczka albo rogalik z marmoladą i obowiązkowo Sara Tavares! Posłuchajcie sami  http://www.youtube.com/watch?v=1C9mWN8vKHQ.
(Gorąco polecam jej koncerty! Dziewczyna jest niesamowicie charyzmatyczna :))

W każdym nowym miejscu, które odwiedzam, lubię najzwyczajniej w świecie przysiąść sobie z filiżanką kawy przy małym stoliku w kawiarence i obserwować ludzi. Kultura picia kawy też wygląda rozmaicie. 
W Portugalii czy Hiszpanii kawiarni jest kilka na każdej ulicy. Na małe espresso przy barze wpada się przed pracą, po pracy, w czasie pracy, z gazetą lub bez. I można sobie na to pozwolić skoro mała czarna kosztuje mniej niż 1 Euro! Większość z tych kawiarenek wygląda bardzo podobnie, bez blichtru, przepychu, skromnie urządzone wnętrza i proste,metalowe lub drewniane krzesełka. A i tak każdy tubylec na swoje ulubione miejsce. Na kawę do Hiszpanii zaprasza nas N.O.H.A http://www.youtube.com/watch?v=CXO8xS9M8uk . Przekaz ten piosenki jest prosty, ale chwytliwy, i mnie się to podoba: " kiedy pijesz swoją kawę, to tylko z trzcinowym cukrem... i tylko w Hiszpanii" :)

Ciągle nie mogę pojąć, dlaczego u nas ten napój w kawiarniach ma najwyższe ceny w Europie...czy chodzi tylko o VAT??? 

kawiarnia w Walencji

Santiago de Compostella

PS. Zdecydowanie najlepszą kawę jaką do tej pory miałam okazje posmakować wypiłam na ... lotnisku :) W Bolonii :) Cappuccino bez goryczki i z wprost niebiańską pianką. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że czas najwyższy by w czasie jednej z kolejnej podróży posmakować Dolce Vita! Lotniska potrafią nas zaskakiwać, ale o tym później ...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz